Codziennie jedna owca daje nam pół litra mleka. Niby niedużo, ale my nie mamy codziennie ochoty go pić, więc wszyscy zadowoleni. Pisałam już, że w smaku mleko owcze zbliżone jest do krowiego i nie ma żadnego charakterystycznego zapachu.
Cztery dni = osiem dojeń = 2 litry mleka.
Do tego wizyta sentymentalna koleżanek ze szkolnej ławy, 3 łyżki jogurtu i powstał pyszny ser twarogowy!
Nie sądziłam, że to takie proste!
Wymieszałam mleko z jogurtem i doprowadziłam do wrzenia. Potem podgrzewałam jeszcze 5-6 minut na małym ogniu mieszając by stworzyły się liczne grudki.
Wszystko wlałam do gęstego sitka wyłożonego gazą by odsączyć serwatkę i pozostawiłam do odcieknięcia.
Po kilku godzinach gotowy serek typu bundz przełożyłam do miski. Był zwarty i kruszył się.
W smaku słodki, pyszny...
Zjedliśmy go w dwóch wersjach:
twarożek, śmietana, sól, szczypiorek
oraz
twarożek, śmietana, suszone pomidory z oliwy, oliwki
Nie wiem, która wersja mi bardziej smakowała, dla pewności następnego dnia powtórzyłam obie :-)
Serwatkę natomiast wykorzystałam do ciasta z owocami, drożdżówek z serem oraz do naleśników. Wszystkie bardzo udane :-)
Na tyle, że tylko odwracam głowę by nie patrzeć na wyżarty przez owce warzywnik...
Zazdroszczę :) Bundz uwielbiam. Polecam z sałatką szopską :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Patrycja, dziękuję Ci za podpowiedź! Ostatnio sałatkę szopską jadłam w Bułgarii ćwierć wieku temu :-O
UsuńCzy tak oryginalnie nie używa się takiego słonego sera?
Zazdroszczę...
OdpowiedzUsuń