W ubiegłym roku podarowano mi staruteńką komodę, częściowo oszlifowaną, częściowo ze stara politurą, w kolorze jakims brązowo jasnym nieokreślonym. Kupiłam lakierobejcę i uchwyty i oto efekt:
Idealnie pasuje w sypialni, mieści wszystkie moje druty, szydełka, kłębuszki i moteczki. Uchwyty dobrał syn, u którego dostrzegam z radością dobre oko i talent do dobierania dodatków.
Drugim, a właściwie pierwszym meblem, za jaki się zabrałam była kupiona wraz z domem stara szafa:
Nie wiem ile może mieć lat, długo trwało, zanim pozbyłam się korników lub kołatek, na szczęście nie było ich dużo.
Pracowałam nad nią ponad 2 tygodnie do omdlenia rąk od szlifowania. Lakierowanie było już bajką :-)
Wychowałam w domu, gdzie były wyłącznie takie meble. Przepiękne. Potem moi rodzice woleli nowocześniejsze, na wysoki połysk, ławy zamiast stołu itd. Stare meble zostały u babci. Co się z nimi potem stało, nie wiem.
A teraz historia zatoczyła koło i ja wyszukuję na pchlich targach, na aukcjach staroci i gromadzę je u siebie.
Np. znalazłam śliczne lampki z okresu międzywojennego. Tę można powiesić lub postawić:
Jeszcze nie znalazła swojego miejsca w domu, ale już jest blisko :-)
Podobnie ta druga, mniejsza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi miło, gdy zostawisz po sobie ślad postaci komentarza :-)