Temat od czasu do czasu powracał i znikał. Bo kury miały nam wystarczyć. Ale znajomi namawiali, taki teren macie, kosić trzeba a koza by to zjadła. Ale koza poza trawą oskubałaby nam wszystkie młode drzewka owocowe, więc pomysł odpadł. Owca nie wspina się na drzewa, nie skacze i nie je kwiatków, zatem wydaje się świetnym rozwiązaniem.
Miały być rasy fryzyjskiej, lecz niestety cena nas przerosła. Trafiliśmy niedaleko od nas na miłego pana, który sprzedawał stadko 2 owce + 2 baranki i kupiliśmy. Wraz z maszynką do strzyżenia.
Owce są mleczne a ich mleko fantastyczne w smaku. Dojenie z każdym dniem idzie mi sprawniej a i owce oswoiły się z nami i mają mniej obaw. Są przemiłe, lubią drapanie za uchem i przybiegają do nas. Nawet mam wrażenie, że cieszą się na nasz widok :-)
Tak przyjechały. To owca szefowa, matka małego, 2-miesięcznego baranka, którego zamierzamy sprzedać gdy tylko podrośnie.
Pierwsza przechadzka po przyjeździe
Zagroda, którą w ciągu dnia zrobił M.
Niestety owce na razie jej nie zaakceptowały. Może po wyłożeniu słomą się to zmieni.
Ta czarnulka to też owca, najbardziej płochliwa ze stada. Dzisiaj rano dała niemal pół litra mleka.
Mały baranek, dla którego szukamy domu.
Trzeciego dnia pobytu wypuściliśmy owce by wyskubały trawę, koniczynę i inne dobra na terenie naszej "farmy". O dziwo nie wchodzą w szkodę, pomidorów, fasolki i innych moich upraw nie jedzą.
Nęci je jedynie natka marchewki.
Będzie wełna, będzie przędzenie i swetrów dzierganie!