M. pozazdrościł mi, że dziergam sobie siedząc wygodnie na kanapie, ubrał się w swój nowy, skórzany fartuch i podczas oglądania filmu wystrugał łyżkę :-)
Większość wiórów rzeczywiście ląduje w fartuchu, ale i tak pozamiatać po filmie trzeba. Jak w kinie :-)
Ja natomiast skończyłam coś z pięknej szarości, ale nie mogę tego jeszcze pokazać. wstawię zdjęcia za miesiąc dopiero. Tymczasem zdecydowałam się połączyć kilka cienkich nitek w jedną melanżową bo marzy mi się ciepła, zimowa sukienka w czerni ze skromnym dodatkiem czerwieni.
Mam dwie cienizny czarne i dwie szare oraz jedną bardzo cienką cieniznę czerwoną. Po skręceniu w palcach efekt mi się spodobał i postanowiłam najpierw włóczki skręcić na kołowrotku by w trakcie robótki poszczególne nitki się nie rozwarstwiały. I tu kolejny raz stwierdzam, że szpulki kołowrotków są zdecydowanie za małe. Upchana do maksimum na szpulce włóczka a moteczek malutki, co oznacza konieczność łączenia nitek w trakcie dziergania. No żal. Kołowrotek Ashword Country byłby tu najlepszy :-)
Ooo, ja też pomyślałam, żeby tak wykorzystywać kołowrotek! Ostatnio dodałam do dwóch ręcznie przędzionych wełenek bawełniany kordonek, a teraz kombinuję co z czym połączyć (może jakieś resztki powykańczam?)
OdpowiedzUsuń