Rano matka,za dnia kosmetolog,wieczorem kucharka,ogrodniczka,prządka, w weekendy trener kosmetyczny

piątek, 31 października 2014

Szydełkowa spódnica skończona

Pokazywałam tutaj, że chcę sobie zrobić spódnicę na szydełku. Skończyłam ją już dość dawno, gdy było jeszcze gorąco na zewnątrz i ręce pociły się przy szydełkowaniu. Nie chwaliłam się nią, gdyż trochę trwało znalezienie odpowiedniej podszewki. Oto spódnica. Brakuje jej jedynie jeszcze zatrzasków i można nosić.





poniedziałek, 27 października 2014

Metafizyka niedzielna

Kilka godzin przed świtem w niedzielę wyruszyłam w podróż służbową do Rzeszowa. Trasa wyglądała baśniowo, cała w jesiennej mgle, miejscami w szadzi, której jednak nie widziałam dopóki niebo nie zaczęło się przejaśniać.
Niby nic szczególnego, zwłaszcza, że pora roku sprzyja takim mgłom, jednak audycja radiowej trójki idealnie wkomponowała się w te widoki nadając muzykę islandzką. Dziwną, nierealną, zupełnie z innego świata. Całość stworzyła taki klimat, że niemal widziałam podsuwane przez wyobraźnię elfy i postaci wyłaniające się z mgły :-)
Próbuję dociec co to była za muzyka, kto ją grał, jednak nie umiem na stronie internetowej Trójki znaleźć potrzebnej informacji. Gdyby ktoś umiał, to niedziela, 26 października 2014 godzina 4.30 - 6.00 rano :-)
.

Edit:
Dzięki Lady Altay z bloga Medieval Handicrafts  wiem, że muzykę wykonywali Sigur Ros :-)
Posłuchajcie.


niedziela, 26 października 2014

Runo owcze uprane

Zabrałam się nareszcie za pranie wełny z naszych owieczek. No bo ile można wąchać wór pełen wełny stojący za kanapą?? Lubię ten zapach, ale codziennie przypominał mi o konieczności uprania i wyczesania a to przy tak zajętym całym tygodniu było dość stresujące. Pogoda na szczęście mi sprzyja i przy dzisiejszym słońcu wełna schnie całkiem szybko.
Na pierwszy rzut oka uprała się całkiem nieźle. Rozluźniłam ją palcami i niech schnie do wieczora na drzewie a potem doschnie w domu.
Brawa dla kogoś, kto wymyślił worki do prania!!



Kochane asystentki :-)





Z Bodziem, który ma bardzo niewinną minkę, stoczyłam dzisiaj pojedynek bo skubany ubódł mnie boleśnie gdy 'rozmawiałam' z Lusią i Małym. Mam sińca na nodze, ale powaliłam Bodzia na ziemię i jak psu pokazałam, co o tym sądzę. Jednak owce to nie psy, mają swój tajemniczy i zupełnie nie do ogarnięcia rozum. Bodzio jak się domyślam okazał swą zazdrość, bo w końcu jak śmiałam rozmawiać z innymi skoro ON był obok? No jak?!
Charakter może niezbyt ma piękny ale za to jego futro! Marzenie!



sobota, 25 października 2014

Akcja PIĄTEK PRZĄDEK

Joanna ze strony Yadis.pl zainicjowała akcję Piątek Prządek, do którego z radością się przyłączyłam.

Celem akcji jest pokazanie, co się ma akurat na kołowrotku czy wrzecionie, jaki jest efekt farbowań własnych włóczek i co z nich powstaje.
Nawet nie śmiałam przypuszczać, że tak wiele jest prządek współczesnych :-)


piątek, 24 października 2014

Przędzie się szaraczek

Przędzie się czesanka na szary, ciepły sweterek. Czas przy kołowrotku mija bardzo szybko, zbyt szybko. Nogi same pamiętają jednostajny ruch, ręce nie potrzebują oczu, by nitka snuła się równa. To taka relaksująca czynność! 
Wczoraj najlepiej mi się przędło w ciszy. Dzieci odrabiały lekcje, mąż się szkolił w kowalstwie a ja mogłam odpoczywać przędąc. 
Tym razem przędę z kupionej czesanki. 300g szarej, 100 g czarnej, 100 g białej oraz 10g połyskującego błękitem akrylu, który wplatam oszczędnie gdzieniegdzie. Możliwe, że w sobotę zakończę przędzenie i zdołam zdubkować wełnę jeśli czas pozwoli. 
Runo naszych owiec czeka na wyczesanie i upranie, ale żeby to się zadziało, muszę mieć odpowiednie czesaki. Psimi szczotkami też można, jednak to strasznie długo trwa i sypie się wokół niemiłosiernie a oknem już zbyt zimno, aby czesać pod gołym niebem. 






czwartek, 23 października 2014

kolejna porcja ceramiki

Po kilkumiesięcznej przerwie wróciłam do gliny. Powstała misa nazwana roboczo jeziorną z powodu stojącej w niej wody :-)
Oczywiście 'woda' jest w misie na stałe, niestety zdjęcia nie oddają głębi.
Po wypaleniu na biskwit i szkliwieniu oraz kolejnym wypaleniu naczynie nadaje się nie tylko do przechowywania jabłek, ale też do pieczenia potraw w piekarniku.









poniedziałek, 20 października 2014

Jesienne ponczo

 Kupiona okazyjnie szpula niezwykłej cienizny w bardzo żywym odcieniu turkusu musiała swoje przeleżeć w szafie by nabrać 'mocy urzędowej' i doczekać się pomysłu na wykonanie.
Nić jest tak cienka, że szydełko 0,75 byłoby dla niej odpowiednie.
Na starym kołowrotku przewinęłam nić na trzy szpulki. Do mojego nowego projektu na grzejące i puszyste ponczo korzystałam z czterech nitek i przerabiałam szydełkiem nr 7. Wzór jest dość gęsty, dzięki temu ponczo będzie dawało upragnione ciepło w zimne, jesienne dni. Jego jaskrawy kolor rozprasza ponure, deszczowe smutki.
 
 Oczywiście każda robótka musi być obowiązkowo sprawdzona przez Sashę. Niezmiennie fascynuje go snująca się nić, a cztery naraz to już istne szaleństwo! Którą łapać najpierw?? Wszystkie jednocześnie!
Ponczo wykończyłam frędzelkami oraz golfem. Robienie frędzelków, szczerze przyznam, jest dla mnie straszliwie nudne. Zajęło mi dwa wieczory i marzyłam, aby się już skończyły...
Ponczo gotowe.



wtorek, 14 października 2014

Symfonia Kromskich

Rozkręciłam się i kołowrotek stał się bardziej przyjazny.

Ale, ale... nie pisałam przecież nic o moim nowym kołowrotku!
 Przyjechał do mnie paczką z Wolsztyna, gdzie firma Kromski i Synowie robi kołowrotki. Po konsultacji telefonicznej w panią Kromską zdecydowałam się na model Symfonia z dodatkowym skrzydełkiem Jumbo.
Zgodnie z tym, co piszą p. Kromscy:
Jest to piękny kołowrotek typu saksońskiego z podwójnym sznurkiem i podwójnym pedałkiem. Posiada duże koło i zróżnicowane przełożenia ( nawet 20:1).
Nieco danych technicznych:
średnica koła 60 cm
srednica wlotu wełny 10mm
przełożenia :7,5:1, 10, 16 i 20 do 1
plastikowe tulejki na szpulkach
mosiężne tulejki na kole, pedałku i pachołku
skórzane zawieszenie skrzydełka
zawiera haczyk i osobną "Leniwą Kaśkę" z regulacją naciągu
3 duże szpulki w komplecie : pełna szpulka 120g wełny
można prząść na pojedynczym sznurku ("Scotch tension")
olej do smarowania ze specjalnym dozownikiem
waga 7 kg
wykonany z drewna olchowego i brzozowego
Od siebie mogę powiedzieć jedynie, że składanie tego kołowrotka po rozpakowaniu nie było łatwe i gdyby nie filmowa instrukcja (w języku czeskim), pokazująca krok po kroku montaż, to bym sobie rady nie dała. W składaniu dzielnie mi pomagała córcia, która wykazała się przewidywaniem i wielką wyobraźnią, co uchroniło nas przed niechybnym demontażem i zaczynaniem wszystkiego od początku.



Moje pierwsze próby nie zasługują na to, by je tutaj pokazywać :-)
Drugie próby na wacie pokazywałam poprzednio. 
To natomiast to moje trzecie podejście, już całkiem w porządku. Wciąga mnie niesamowicie, wczoraj usiadłam tylko na chwilę z herbatą, by sprawdzić jak się przędzie z gotowej czesanki i okazało się, że nie wiadomo kiedy herbata ostygła a na wierzchu pływał kożuszek z kilku czesankowych włosków...
Babciu, gdybyś tylko widziała mnie przy kołowrotku. Pamiętam z dzieciństwa u dziadków, że były w sadzie owce, w sypialni stał kołowrotek, ale babcia przy dzieciach nie przędła. Ciekawe, co to były za owce i co babcia robiła z wełną. Gdzie jest dzisiaj babciny kołowrotek, też nie wiadomo.

poniedziałek, 13 października 2014

Włóczka z waty

Jesień do dla mnie bardzo intensywny okres w pracy. Sporo szkoleń, które prowadzę w kraju, dużo zabiegów na miejscu więc jak przysłowiowa baba co nie miała kłopotu dokładam sobie więcej :-)
Otrzymałam radę, aby naukę przędzenia odbywać nie na wełnie, bo żal zmarnować, lecz na... wacie :-) Nigdy bym się nie spodziewała, że watę można użyć właśnie w tym celu!
Kupiłam zatem w Rossmanie watę wiskozową i pół soboty przędłam z niej nić. Wychodziło różnie, raz równo, raz mniej, typowy yarn art :-)
Uprzędłam dwie szpulki, z których potem, po zmianie szpuli przy moim kołowrotku na jumbo, uprzędłam tzw. 2ply czyli dubel.
Kolejne pół soboty usuwałam z siebie i zewsząd wszechobecne kłaczki. Były dosłownie wszędzie, w moim gardle i nosie, we włosach i na ubraniach, na wszystkich powierzchniach w pokoju. Poważnie zastanawiam się nad przędzeniem w maseczce przeciwpyłowej, by nie nabawić się jakiejś alergii. Ryzyko przy długotrwałym narażeniu na alergen istnieje. Nie widziałam wprawdzie nigdy, by ktoś prządł w maseczce, być może będę pierwsza :-)

Ogromną radość mi sprawiło, gdy wyczułam w czym jest rzecz. By nie walczyć z kołowrotkiem i z czesanką, by pozwolić im się pokierować. Właśnie wtedy nić była najładniejsza, najbardziej równa.
Po zdublowaniu powstałej wacianej włóczki zmierzyłam ją na wykonanym przez Marcina motowidle. Tak byłam przejęta tym, że uprzędłam sama tyle nici, że zapomniałam do ilu doliczyłam :-)
Motowidła mam dwa, w dwóch rozmiarach. Ich wielkość jest bardzo wygodna i nie męczy ręki podczas nawijania. Są też w miarę lekkie, więc nawet duża ilość włóczki nie męczy ręki.
Nić zwinęłam w precelek. Nie jest może piękny, nie jest idealny, ale jest MÓJ ;-)

 

Gotowy wyrób oczywiście nie jest do noszenia gdyż skrzypi, jak to wata. 



niedziela, 5 października 2014

Kołowrotek cd.

W kołowrotku został zmieniony naciąg ze sznurka konopnego, na gruby bawelniany. Podobnie hamulec i okazało się, że to było bardzo dobre posunięcie, bo już wszystko poprawnie działa! 
No, prawie wszystko. 
Jeszcze nie wiem jak wyeliminować hałas podczas kręcenia. Jestem przekonana, że inne kołowrotki tak nie hałasują. Nigdy nie widziałam prządki w ochraniaczach słuchu :-)

Najpierw w wielkiej szpuli z bardzo cienką nitką przewinęłam pełne trzy szpulki od kołowrotka by planowaną robótkę wykonać z poczwórnej nici. Kołowrotek sprawdził sie przy tym zadaniu doskonale (gdyby jeszcze wyeliminować ten hałas...)




Poprzednio, w oryginalnej wersji, hamulcem była gumka, jednak praktyka pokazała, że sznurek sprawdza się o niebo lepiej.


Zakupiłam niedawno psie czesaki, największe, jakie znalazłam, 


i uczesałam pierwszą, niewielką część owczego runa. To przed czesaniem.


A to po uczesaniu:

Różnica jest kolosalna. Uczesaną wełnę łatwiej jest równo prząść.
Nie sądziłam, że tle się przy czesaniu sypie dookoła! Drobne kłaczki są dosłownie wszędzie, w moim gardle też :-(
Dobrze, że czesałam na trawie, więc otrzepałam się bez problemów. Następnym razem użyję maseczki by nie wdychać tych drobinek.






pinterest


Dziękuję za odwiedziny i miłe słowa komentarza :-)