Rano matka,za dnia kosmetolog,wieczorem kucharka,ogrodniczka,prządka, w weekendy trener kosmetyczny

sobota, 30 marca 2013

Świątecznie

Będąc wczoraj w bibliotece miejskiej upolowałam za 1 zł bardzo fajną książkę z 1983r
Mnóstwo przepisów na potrawy z warzyw, ślinka leci na sam spis treści!





Na parapecie część roślin do wykorzystania kulinarnego już mi wykiełkowała :-)




I drugą książkę jeszcze kupiłam, także za 1 zł z 1989r - to samo wydawnictwo WATRA 
"Serwetki" Ireny Szymańskiej 


Mnóstwo ciekawych, starych wzorów. Choć jak się zdjęcia z książki porówna ze współczesnymi fotografiami robótek, to książkowe są jakieś takie jak z niektórych kiepskich aparatów, serwetki nierozprasowane, wygniecione, niewykadrowane. Amatorszczyzna ;-)

A w domu przygotowania świąteczne, córka dekoruje mazurek, na kuchence w szybkowarze gotuje się karkówka, obok dochodzi żurek, w lodówce się chłodzą sałatka jarzynowa, pasztet i chrzan :-)
W piekarniku siedzi sernik a baba czeka, aż się tam zwolni dla niej miejsce :-)




Wesołych Świąt!

piątek, 29 marca 2013

kolczyki

Jak robienie biżuterii może pochłonąć człowieka to wiedzą tylko te z Was, które mają to samo :-)
Jak się już zacznie, to nie można przestać :-)
Oto moje wczorajsze:



















wtorek, 26 marca 2013

zrezygnowałam z google+

Wściekłam się. Jeszcze tak nie bylo, aby aplikacja czy usługa dyktowała mi co mam robić, jak mam robić i kiedy mam robić. Wrrr....
Mimo usilnych prób i przekopywania internetu w poszukiwaniu informacji jak przywrócić płynne przesyłanie zdjęć z telefonu na picasę nie dałam rady i stwierdziłam, że to bez sensu tracić tyle czasu na szukanie rozwiązania. Trzeba ten badziew usunąć. I tak zrobiłam. Nawet napisałam im co o tym myślę.

Mąż natomiast zrobił mi cudnej urody ramkę, w której mogę wyeksponować moje frywolitkowe kolczyki. Bardzo mi się ona podoba :-) A Wam?






Stare deski, odpowiednio przygotowane, naoliwione a jaki wygląd. Nasz pies ma się lepiej. Daleko jeszcze do ideału, ale jestem już spokojniejsza. Weterynarz pochwalił M. za dobre przemywanie ran i podkreślał, że to dzięki temu pies jest w lepszej kondycji :-)
Wciąż waham się, czy umieścić tu zdjęcia psa. Robię zdjęcia aby mieć historię leczenia. Dla własnych potrzeb. Ale są to zdjęcia dość drastyczne i wrażliwi nie mieliby potem spokojnego snu :-(
W każdym razie widać zmianę na plus :-) Mój plus nie google.

Poprzednio pisałam, że nie wiem co zrobić z cienkiej moherowej włóczki. Już wiem :-)
Internet jest niezmiennie źródłem inspiracji. Powstaje ściegiem tzw. stokrotkowym drutami nr 7 na żyłce lekki jak piórko rozpinany sweterek z wykładanym kołnierzem. 









Lubicie kisz (quische)?
To moja wersja. Dla chętnych przepis:



Podstawą jest ciasto:
30 dkg mąki
1 jajko
20 dkg masła lub oleju
szczypta soli
Zagnieć i wylep foremkę do tarty lub tak jak ja dzisiaj cztery mniejsze foremki do zapiekania służące za talerz.

nadzienie wersja 1
20 dkg boczku pokrojonego w kosteczkę
60 dkg cebuli posiekanej
2 ząbki czosnku
tymianek
sól i pieprz

Wszystko podsmaż razem na patelni

nadzienie wersja 2
30 dkg ugotowanych brokułów
30 dkg szynki
zioła prowansalskie
sól, pieprz

szynkę pokroić w kosteczkę, dodać rozdrobnione brokuły i przyprawy, wymieszać.

nadzienie wersja 3
30 dkg szynki lub innej wędliny
opakowanie serka feta
dwie solidne garście rukoli
pieprz

wszystko rozdrobnić i wymieszać

nadzienie wersja 4

3 łodygi selera naciowego
pół cukinii
1 cebula 
sól i pieprz oraz papryka słodka w proszku


Sos:

1/2 szklanki śmietany
1/2 szklanki mleka
4 jajka
gałka muszkatołowa
sól, pieprz

Nagrzej piekarnik do 200 st C.
Foremki wylep ciastem tak, by brzegi były uniesione. Na to wyłóż nadzienie a potem wylej na wierzch sos. 
Piecz w piekarniku 30 minut aż wierzch będzie zrumieniony. 
Można jeść na gorąco i na zimno.

U mnie wczoraj wersja 4. Na wierzchu jest plaster salami by panowie nie mówili, że tylko jarskie dania jedzą :-P

niedziela, 24 marca 2013

Cienki Mohair z wełną na szpuli

Mam dwie szpule okazyjnie kupionego mohairu z wełną na szpuli. Jest naprawdę cieniutki. Mam go prawie 3 kg! Przymierzam się do niego już od trzech miesięcy, myślę co by tu z niego zrobić, przeglądam internet w poszukiwaniu inspiracji i nic. Co mi się jakiś wzór spodoba, to po zrobieniu próbki już podobać się przestaje. Nie wszystkie wzory na druty potrafię ogarnąć. Chusty nie chcę, bo nie noszę. Szal też leżałby w szafie. 


Może macie jakieś pomysły? 

sobota, 23 marca 2013

Jak co roku wysiewam nasiona

Odwiedziły nasz ogród piękne ptaszki. Nie znam się na ptakach, więc wyszukałam w internecie, że to rudziki :-) Jest ich u nas bardzo dużo, skaczą śmiesznie po warzywniku, wygrzewają się w promieniach słońca. Śliczny widok!


ta piękna fotografia pochodzi ze strony foto.recenzja.pl 

Naszą psinkę za chwilę wieziemy do weterynarza - niestety nie jest z nią najlepiej - leży osowiała, szwy zamiast się zagoić to się rozłażą, gdzieniegdzie pojawiła się ropa :-(

Na moich parapetach pojawiły się pierwsze kiełki pomidorów, papryki, bazylii :-)

Jest też oczekiwany szczypior z dymki :-)




A to moje ostatnie frywolitki. Wszystkie do wzięcia.














Serdecznie pozdrawiam obserwatorów :-)

piątek, 22 marca 2013

wychodzimy na prostą

Wydaje się, że najgorsze już za nami. M. z każdym dniem dobrzeje, Psina też nieco lepiej, choć jeszcze potrwa zanim poczuje się naprawdę dobrze. Z córką też już całkiem nieźle.
My z Synem też się trzymamy. Przez te wszystkie wydarzenia i obowiązki w pracy, szkolenia, mam niemoc twórczą. Od pięciu dni zupełnie nic nie zrobiłam! Ani frywolitek, ani na szydełku, druty też leżą nietknięte. Zwykle zanim skończyłam robótkę już wiedziałam co zacznę nowego, nie mogłam się doczekać, więc taki brak odczuwam dość dziwnie. 
Za to sporo czytam. Wypożyczyłam z biblioteki wszystko, co tylko było Pezzellego : "Dom w Italii", "Lekcje włoskiego", "Villa Mirabella".
Wszystkie są tak samo pogodne i pokrzepiające jak "Kuchnia Franceski" :-)

wtorek, 19 marca 2013

Czarna seria :-(

Dziwnie się nam ten rok plecie... Stale jakieś przykre niespodzianki a ostatnio to już naprawdę przesada :-(
Mój M. jest już w domu, dochozi do siebie po operacji kręgosłupa. Zniknął poprzedni ból przy poruszaniu się, za to jest nowy, pooperacyjny. Ale wiemy, że on minie niebawem, jak się wszystko wygoi. Jesteśmy dobrej myśli.

W niedzielę prowadziłam szkolenie 300 km od domu, M. był jeszcze w szpitalu a dzieci zostały w domu same. Podczas spaceru z psem nasza psinka została dotkliwie pogryziona przez znacznie większego psa sąsiadów. Córka, która przy tym była, od razu pobiegła po pomoc nieopodal, do leśniczego, który opatrzył psu rany. Gdy przyjechałam do domu kilka godzin później z psem było źle i żaden weterynarz o tej porze w niedzielę nie pracował. Przeczekałam przy psie noc i z samego rana byłam w klinice weterynaryjnej. Okazało się że rany są nie tylko powierzchowne. Psinka ma rozszarpane mięśnie karku, barków i szyi, wszystko poodrywane od powięzi, trzaski w całych płucach :-( Córka mówiła, że nasza psinka fruwała z lewa na prawą w pysku tamtego :-(((
Lekarze natychmiast ją zoperowali i zatrzymali na obserwacji u siebie pod kroplówkami i tlenem. Ja w tym czasie pojechałam 100 km dalej odebrać M. ze szpitala. Gdy wróciliśmy okazało się, że córka gorączkuje i majaczy! Zapakowałam ją do auta i do lekarza - na szczęście mimo nawału pacjentów przyjął nas (jedynie po godzinie oczekiwania w poczekalni).
Oby się ta czarna seria skończyła ostatecznie.


czwartek, 14 marca 2013

Pogodna lektura

Potrzebowałam pogodnej, lekkiej książki, takiej, aby przy niej odpocząć a jednocześnie nieco się zmotywować. Trafiłam na Kuchnię Franceski i to było to!





Moja biblioteka miejska jest doskonale zaopatrzona, za co w tym miejscu serdecznie dziękuję :-)
Zamówiłam wszystkie kolejne dostępne książki Petera Pezzelliego.

Kilka miesięcy temu w ten sam sposób pochłonęłam wszystkie tytuły Ferenca Mate o Toskanii, co mnie skutecznie napędziło do prac ogrodowych i pysznego, prostego gotowania a także picia wina ;-)


poniedziałek, 11 marca 2013

Jestem zła na google+

Jak w tytule, no po prostu rozpacz i permanentna inwigilacja.
A tak było dobrze zanim zaakceptowałam google+...
A czemu mi z tym tak źle? Od kiedy zmieniłam na google+ nie mogę przesyłać zdjęć bezpośrednio z telefonu do albumu na picasa. Spędziłam już zbyt dużo czasu na wyszukiwaniu rozwiązania, oczywiście bezskutecznie. 
Jeśli nie zdecydowałabym się na google+, nie mogłabym na blogu korzystać z kilku przydatnych funkcji. Zostałam niejako zmuszona do przejścia na google+ i to mi się nie podoba.
Teraz próbuję tu umieścić zdjęcia okrężną drogą - przesyłam je sobie na email, z emaila  zapisuję na dysk komputera a z dysku na blog - sami widzicie, że to nieporozumienie!
Google+ celowo moim zdaniem utrudnia przesyłanie zdjęć próbując nas 'zachęcić' do zainstalowania na telefonach swojej aplikacji google+. Nie dość, że zajmuje zdecydowanie zbyt dużo miejsca, to na pewno jeszcze mnóstwo robi bałaganu.

Dość narzekania.
Mimo, że grypa ścięła mnie w sobotę z nóg (na szczęśćie zdążyłam rano zrobić porządki i umyć jedno okno) nie przestałam machać igłą :-)
Przez weekend powstały kolczyki i naszyjnik. Jak ktoś chętny, proszę o kontakt.
frywolitkowanie sprawia mi tak samo wielką przyjemność jak szydełko czy robienie na drutach. Cieszę się, że poznałam tę technikę.







i do kompletu kolczyki:











I jeszcze jedne czerwone







pinterest


Dziękuję za odwiedziny i miłe słowa komentarza :-)